poniedziałek, 3 grudnia 2012

Jak złamać 10 przykazań

     W 1896 roku, 3 grudnia, założono firmę Tabulating Machine Company, późniejsze IBM. W 1967 roku, 3 grudnia, przeprowadzono pierwszą na świecie operację przeszczepu serca u człowieka. W 1977 roku, 3  grudnia, urodził się znakomity polski skoczek narciarski, Adam Małysz. Dzisiaj, 3 grudnia 2012 roku, w zasadzie przez przypadek natrafiłem na film "Jak złamać 10 przykazań" (org. "The Ten", reż. David Wain). Tytuł tego filmu co prawda brzmi zachęcająco, jednak to tylko pozory.

     Akcja filmu opowiada 10 historii powiązanych ze sobą w mniejszym lub większym stopniu. Każda z nich ma obrazować jak, w nietuzinkowy sposób, można złamać poszczególne punkty dekalogu. I tak oto poznajemy narratora, który sam ma problemy małżeńskie i zdradza żonę z dużo młodszą dziewczyną. Poznajemy także lekarza, który dla dowcipu zaszywa nożyce chirurgiczne w pacjentce podczas operacji, dwoje sąsiadów kupujących niezliczoną ilość tomografów oraz bibliotekarkę, która na urlopie w Meksyku śpi z Jezusem.
     Film kręcono w Nowym Jorku i Meksyku, a jego budżet wyniósł 5250000$. Niestety, nie był on śmieszny (taką opinię obok mnie podziela większość użytkowników Internetu oglądających ten film) co też spowodowało, że nie zarobił na siebie (przychód z biletów był niemal 7 razy mniejszy).
     Wydawałoby się, że sporo rozpoznawalnych twarzy mogło uratować film - a było dużo znanych aktorów. W filmie wystąpili m.in. Paul Rudd ("Nigdy nie będę twoja", "Kolacja dla palantów"), Jessica Alba ("Błękitna głębia", "Walentynki"), Famke Janssen ("X-Men", "Dom na przeklętym wzgórzu") oraz Winona Ryder ("Przerwana lekcja muzyki", "Czarny łabędź"). Na tej ostatniej pozwolę sobie skupić trochę więcej uwagi. Bowiem w "The Ten" gra osobę, której zdrowie psychiczne należałoby dogłębnie zbadać, jednak bardziej jako wariatka podobała mi się "Przerwanej lekcji muzyki". No cóż... widziałem z jej udziałem cztery filmy, a tylko raz odgrywana przez nią postać spodobała mi się.
    Jak już wspomniałem film nie wywarł na mnie dobrego wrażenia. 'Komedia' jest naprawdę nie śmieszna i tylko jedna z dziesięciu zaprezentowanych historii zdołała wywołać mój uśmiech (scena o Schwarzeneggerze), pozostałe dziewięć opowieści starały się na siłę być dowcipne często poprzez niesmaczne żarty i bardzo mało realistyczne sceny. Na koniec, w nawiązaniu do wstępu mojej wypowiedzi podkreślę, że dziś dzień mogło wydarzyć się coś bardziej wzniosłego niż obejrzenie marnego filmu na YouTube, jakim z pewnością jest film Davida Waina.

P.S. Zachęcam do pisania komentarzy ;-)

2 komentarze:

  1. Podzielam Twoje zdanie. Też byłam rozczarowana tym filmem... Szkoda na niego czasu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Miło mi, że ktoś podziela moje zdanie.
    ;-)

    OdpowiedzUsuń