środa, 17 kwietnia 2013

Spartakus

     Zgodnie z obietnicą wróciłem do blogowania! Minęło około 1,5 miesiąca, może nawet więcej od czasu ostatniego wpisu - w tym czasie obejrzałem kilka filmów (niektóre dobre, inne - no cóż...), nadrobiłem trochę zaległości w oglądaniu seriali, ale i zyskałem trochę zapału, jeżeli chodzi o pisanie na blogu. Nie śledziłem raczej nowości w świecie filmów, za to w serialach to trochę tak. I w tej kwestii trochę się działo... Pojawiły się nowe odcinki "Gry o tron" (których jeszcze nie miałem czasu obejrzeć), serialu "Grimm" (tu jestem na dobrej drodze, by być na bieżąco). Skończył się niestety serial "Spartakus: Wojna potępionych" - ostatni 3. sezon. Myślę, że jest to dobra okazja, by wspomnieć o tym serialu i podzielić się zdaniem na jego temat.
     Legendy o starożytnym gladiatorze Spartakusie - człowieku, który rozpoczął największy bunt niewolników - sięgają I wieku p.n.e. Pierwsze filmy o legendarnym wojowniku powstawały w połowie XX wieku, a sam motyw okazał się być żywym tematem. Ostatnimi laty owa żywość przejawiała się powstaniem serialu "Spartakus". Serial doczekał się trzech sezonów - kolejno "Spartakus: Krew i piach", "Spartakus: Zemsta", "Spartakus: Wojna potępionych" oraz prequelu o tytule "Spartakus: Bogowie areny". Każdy kolejny skupiał przed telewizorami, bądź ekranami komputerów, coraz większą liczbę widzów. W zasadzie nie znam nikogo, kto powiedziałby, że serial jest zły - najgorsze opinie jakie słyszałem to takie, że serial jest dobry.
     Co do samej fabuły... Serial opowiada losy tytułowego Spartakusa, trackiego wojownika, który poddał się dezercji i tym samym trafił do niewoli. Rozdzielony z żoną, trafia do szkoły gladiatorów. Jego determinacja, spryt i umiejętności w walce pozwalają mu stać się jednym z najlepszych na arenie. Śmierć jego żony i późniejsze wydarzenia przyczyniają się do tego, że mężczyzna staje na czele buntu w Domu Batiatusa, a później zostaje dowódcą największego w historii powstania niewolników.
     W serialu królują trzy rzeczy - sceny walki, seks i intrygi. Co do pierwszych... "Spartakus" jest serialem bardzo krwawym. Często dochodzi do różnych form przemocy znanych w starożytności: walki na pięści, miecze czy kamieniowanie i wieszanie na krzyżu. Bywa, że gladiatorzy (a później żołnierze rzymscy) mają ucinane kończyny w walce, a czasem dochodzi do dekapitacji. W samych scenach walki często wykorzystywany jest komputer, ale za to efekt końcowy jest dość ciekawy. Co do drugiego... Seks w serialu jest nieodzownym elementem - co moim zdaniem dodaje autentyczności serialowi. W zasadzie sceny erotyczne można zobaczyć w każdym odcinku, a sama nagość jest wielokrotnie podkreślana. Aktorzy nie mają oporów przed występowaniem przed kamerą - a bohaterowie w serialu uprawiają seks w zasadzie w każdej sytuacji i bez cienia zawstydzenia o obecność osób trzecich. Trzeci element - intrygi - to coś, co bardzo lubię w różnego rodzaju produkcjach, a tych jest bardzo dużo. Intrygi, podstępy, fortele to coś, w czym wielu bohaterów czuje się bardzo dobrze. Choć wydaje mi się, że wraz z rozwojem wydarzeń i powstawaniem kolejnych sezonów było ich mniej to i tak dało się je zaobserwować.
     W rolę tytułowego bohatera wcielił się Andy Whitfield, który po przegranej walce z nowotworem zmarł. W drugim i trzecim sezonie zastąpił go Liam McIntyre. W serialu zagrała również znana z serialu "Xena: wojownicza księżniczka" Lucy Lawless wcielając się w jedną z najbardziej lubianych przeze mnie bohaterek tego serialu - Lucretię. Pozwolę sobie jeszcze wymienić dwoje aktorów - Gwendoline Taylor, dwudziestosześcioletnią aktorkę, która w serialu zaprezentowała się bardzo dobrze oraz Christiana Antidorrmiego, młodego aktora, który może okazać się obiecującym aktorem - w "Spartakusie" zagrał bardzo dobrze.
     Aktualnie ostatni sezon można obejrzeć na antenie HBO, a pierwsze sezony emitowane są przez Telewizję Puls.

     Na zakończenie mogę polecić jeszcze raz obejrzenie serialu oraz zaprosić do dzielenia się swoimi opiniami w komentarzach.

2 komentarze:

  1. mnie takie seriale raczej nie interesują, ale każdy może lubić co innego :) możesz obejrzeć i skomentować np. serial Seks w wielkim mieście :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Aktualnie pochłania mnie jeszcze kilka seriali - a jeżeli serial "Seks w wielkim mieście" jest podobny do filmu - to musiałbym przemyśleć czy chciałbym to obejrzeć.

    OdpowiedzUsuń