wtorek, 11 czerwca 2013

Wiecznie żywy

Nowa recenzja (10 lat później) na portalu FDB: Wiecznie żywy (2013) - FDB


    Niedawno triumfy wśród filmów dla młodzieży święciły filmy o Harrym Potterze oraz saga "Zmierzch". W zasadzie wszystko co nawiązywało do wampirów i wilkołaków było cool. Z resztą wtedy (podobnie jak teraz) sukces odnosiły całe rzesze filmów i seriali jak "Underworld: Przebudzenie", "Pamiętniki wampirów" czy "Czysta krew". Jednak z biegiem czasu kino potrzebowało odrobiny świeżości stąd też zaczęto tworzyć własne interpretacje baśni znanych z m. in. kart ksiąg braci Grimm oraz nawiązywać do motywu zombie. Jednym z takich filmów jest produkcja, która swoją premierę (zarówno polską jak światową) miała w tym roku, a o której chciałbym dzisiaj trochę poopowiadać. Chodzi o "Wiecznie żywego" (org. "Warm Bodies", reż. Jonathan Levine).
     R. jest trupem, a właściwie jest zombie. Jest on jednak na swój sposób niezwykły - nie jest bezmyślną istotą, której jedynym pragnieniem jest jeść ludzki mózg (choć oczywiście takim nie pogardzi - w końcu trzeba coś jeść ;-)), ale ma też swoje hobby. Lubi muzykę, kolekcjonuje płyty winylowe. Jednak mimo wszystko nie wiedzie ekscytującego "życia". Sytuacja jednak zmienia się, gdy ten, wraz z grupą pobratymców, atakuje grupę nastolatków. R. wówczas zakochuje się i porywa swoją lubą ratując ją przed atakiem innych zombie (zabijając wcześniej i zjadając mózg jej ówczesnego chłopaka). Dziewczyna, spędzając z dziwacznym trupem kilka dni, zaczyna postrzegać w nim ludzką stronę...
     Jest to kolejny film, który z pełną świadomością mogę polecić. Przede wszystkim za zabawny scenariusz. Jego dowcip nie opiera się na żenujących podtekstach, a raczej jest subtelny i wysublimowany, opierający się głównie na trafionym żarcie sytuacyjnym.
     Mistrzowsko zagrana postać R. przez Nicholasa Houlta ("Kumple", "Samotny mężczyzna") zdecydowanie podwyższa poziom filmu, a sama rola jest niezwykle trafiona i pasująca do tego aktora. Obok  Houlta w filmie będziemy mieli okazję obejrzeć Teresę Palmer ("Jestem numerem cztery", "Opowieści na dobranoc"), która to wcieliła się w postać Julie, ukochanej R.
     Film niestety oglądałem w koszmarnej jakości, tak więc wiele faktów dotyczących odczuć wizualnych z pewnością mi umknęło, zwróciłem za to uwagę na muzykę. Lubię, gdy w filmach są jakieś odwołania, co do muzyki trochę starszej, nawet sprzed kilku lat. Tu takowe są. Usłyszymy fragmenty "Missing You" z repertuaru Johna Waite'a czy "Oh Pretty Woman" Roya Orbisona.
     Sam film bywa porównywany do "Zmierzchu", choć moim (zawsze skromnym) zdaniem jest od niego dużo lepszy. W sumie nigdy nie rozumiałem fenomenu historii Belli i Edwarda (obejrzałem wyłącznie pierwszą część sagi), stąd też może nieco krytycznie patrzę na ten film. Sam znalazłem analogie do serialu "The Walking Dead", gdzie oprócz głównego motywu - zombie - podobieństwem było miasto odgrodzone od świata zewnętrznego i broniące się przed chodzącymi umarłymi. Są też tacy, który dostrzegali podobieństwa do "Romea i Julii" Williama Szekspira tj. imiona głównych bohaterów czy dwa zwaśnione "rody" (ludzie i zombie).
     Generalnie po obejrzeniu filmu mam pozytywne odczucia. Mam nadzieję, że podobnie, jak wy po przeczytaniu tej recenzji :-D). Czekam na komentarze...

4 komentarze:

  1. Nie nie nie i jeszcze raz nie! Kiczowata komedia romantyczna w klimacie zombie? Nie kupuje tego.

    Zombie, wampir czy inne tałatajstwo powinno być straszne, złe i odrażające a nie zakochane czy święcące w blasku słońca.

    Czy tylko mi się wydaje, że świat idzie w kierunku totalnego "spedalenia"? :>

    OdpowiedzUsuń
  2. Owszem zombie powinno być straszne i złe, zgadzam się. Stąd bardzo lubię serial "The Walking Dead". "Wiecznie żywy" podobał zaś mi się głównie ze względu na humor, to też go polecam w dużej mierze jako komedię. Sama historia przypomina trochę "Zmierzch", którego jak pisałem fanem nie jestem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tu dla porównania recenzja Piotra Barczewskiego:
    http://www.filmyfantastyczne.pl/2013/02/recenzja-wiecznie-zywy-czyli-zombie.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Czemu wszyscy porównują film do tego beznadziejnego Zmierzchu? Jak dla mnie w ewidentny sposób nawiązują do Romea i Julii. Wystarczy spojrzeć na scenę z balkonem albo na imiona bohaterów i wszystko staje się jasne. Wiecznie żywego oceniałam (o dziwo) na 6/10. Ja też nie lubię kiedy potwory z horrorów zniża się do przysłowiowego nastolatkowego rynsztoka, ale za sam pomysł należy się już +, bo w sumie tego jeszcze nie widziałam.
    Sama recenzja jest w miarę napisana, ale staraj się unikać emotikonów, bo nie prezentuje się to ładnie w tekstach.

    OdpowiedzUsuń