sobota, 12 stycznia 2013

Oni

Trwaj tylko w słońcu,
bo nic pięknego nie rośnie w ciemności.
Friedrich von Schiller

     Dzisiejszy post piszę w zasadzie z dwóch powodów. Pierwszy to obserwacje dotyczącego kształtu, w jakim podąża mój blog. Zauważyłem, że jeszcze nie opisałem żadnego horroru, często zaś piszę o komediach i kinie fantasy. Drugi z powodów to niedawna ankieta, w której mogliście zdecydować, który z zaproponowanych przeze mnie filmów mam opisać. Tutaj niekwestionowanym mistrzem pozostał film „Oni”, na który oddano (uwaga!) 1 głos.

     „Oni” (org. „They”) to film Roberta Harmona z 2002 roku, choć polska premiera przypadła dopiero półtora roku później. Opowiada on o Julii - dziewczynie, którą w dzieciństwie nękały koszmary. I choć lata dzieciństwa minęły, to bohaterka i tak odczuwa strach przed ciemnością. Jej strach potęguje przyjaciel, który podobnie jak ona miewał „złe” sny w czasach, gdy był dzieckiem i który popełnił samobójstwo na jej oczach. Bohaterka szybko odkrywa, że potwory czyhające w ciemności to nie obsesyjne zaczątki choroby psychicznej Billy’ego (wspomnianego przyjaciela Julii), lecz rzeczywistość, z którą teraz ona musi się zmierzyć.
     W filmie wystąpili: Laura Regan („Dead Silence”), Marc Blucas („Miasteczko Pleasantville”, serial „Buffy: Postrach wampirów”) czy Polka - Dagmara Domińczyk, której niestety nie widziałem w żadnym filmie, ale postaram się kiedyś to nadrobić.
     Muszę się przyznać, że kilka razy film mnie przestraszył. Ktoś mógłby rzec, że to trywialne - horror kogoś przestraszył... Ale prawdę powiedziawszy spotkałem się nie raz z tym, że film grozy bawił niczym znakomita komedia. W końcu po coś horrory klasy B powstają! Film porusza dość powszechny motyw - ciemność, a mianowicie coś, co w niej żyje. Często opisuje się go jako nie do końca udaną próbę połączenia kilku klasyków z podobnym motywem przewodnim. Mimo, że sam znalazłem analogię do "Boogeymana", uważam, że jeden motyw może być wykorzystywany w wielu produkcjach - inaczej mielibyśmy jeden film o wampirach, jeden o szkole i jeden o II wojnie światowej itd. - a przecież nie oto chodzi.
     Reasumując, można powiedzieć, że film jest wart obejrzenia. Jednak prawdziwość tego stwierdzenia pozostawiam każdemu z osobna. Ja go obejrzałem i nie żałuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz