Ostatnio pisałem, że bardzo rzadko opisuję na blogu horrory i thrillery. W związku z tym dzisiaj ponownie zaproponuje jeden z filmów grozy. Filmem tym będzie "Statek widmo" (org. "Ghost Ship", reż. Steve Beck).
Film opowiada losy załogi holownika ARKTYCZNY WOJOWNIK, ludzi, którzy miesiącami pływają po morzach w poszukiwaniu wraków statków. Bowiem zgodnie z prawem morskim znalezione "topielce" stają się ich własnością, co po sprzedaży skutkuje niezłą sumką na koncie. Pewnego razu załoga odnajduje statek pasażerski "Antonia Graza", który zaginął bez śladu w 1962 roku. Załoga bez wahania postanawia naprawić statek (tak by nie zatonął) zdając sobie sprawę z wartości znaleziska. Jednak jak się okazuje na pokładzie coś się nie zgadza - ktoś niedawno był w statku, na statku jest niewyobrażalna ilość sztabek złota oraz na pokładzie "żyją" duchy...
Nakręcony w 2002 roku film ma potencjał, ale niestety trochę zmarnowany. Owszem, pomysł bardzo ciekawy i całość oglądało mi się dobrze - ale podstawową rolą horroru jest jednak przestraszyć, a oglądając go nie czułem strachu. W zasadzie sam zakwalifikowałbym go do thrillerów - zgodnie ze słownikiem języka polskiego słowo to oznacza film lub książkę o sensacyjnej akcji, przepełnionej atmosferą grozy i tajemniczości. I w tym przypadku mamy sensacyjną akcję (wybuchy statków, strzelaniny), atmosfera grozy (duchy oraz końcówka filmu) oraz tajemniczości (tajemniczość daje się wyczuć przez niemal cały film). Co do gry aktorskiej - cóż, nie było najgorzej, ale mogło być lepiej. Najlepszą sceną zaś była chyba jedna z początkowych scen - zerwana linka, która przecięła kilkudziesięciu pasażerów. Co ciekawe początkowo pasażerowie ci mieli mieć obcięte głowy (bez wyjątku), co jednak wydaje mi się mniej realistyczne niż to, co możemy zobaczyć na ekranach.
W podsumowaniu napiszę tylko, że film można zobaczyć, bo nie jest zły. Sam oceniłem go na filmweb.pl jako dobry (7/10).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz