poniedziałek, 15 października 2012

Skulls


     Nie tak dawno zdecydowałem się napisać o filmie „Szkoła uwodzenia”. Dziś film trochę z innej beczki, ale tego samego producenta – Neila H. Moritza. Oprócz wspomnianego już filmu ten wyprodukował m.in. „Ślepą sprawiedliwość”, „Koszmar minionego lata” oraz „Sektę” (org. „The Skulls”), o której chciałbym napisać.
   Akcja filmu toczy się wokół tajnej organizacji Skulls, której członkowie to wybrani absolwenci uniwersytetu Yale. Jednym z nich jest Toby – świeżo zaprzysiężony w jej szeregach. Obok kilku rówieśników, on również odkrywa tajniki życia i funkcjonowania w tajnym stowarzyszeniu. Jak każdy „świeżak” wykonał polecone zadanie (wymagane, żeby być przyjętym) oraz wziął udział w ceremonii, podczas której otrzymał tajemny znak, regulamin, klucz, tzw. bratnią duszę (zasada mniej więcej taka jak przy przydzieleniu partnera w policji), zegarek oraz kilka zer na koncie. Fascynacja Skulls zmniejsza się, gdy bohater odkrywa, że niektórzy członkowie są zamieszani w morderstwo jego najlepszego przyjaciela. Wtedy też Toby zdał sobie sprawę, że musi pomścić jego śmierć, ujawnić zło kultywowane przez sektę, a przede wszystkim nie dać się zabić.
     Sam film oparty jest na faktach. John Pogue, autor scenariusza, osobiście zetknął się z tematem tajnych organizacji podczas studiów na Yale. Producent filmu po zapoznaniu się ze scenariuszem zachwycił się nim, czego dowodzą jego słowa:
Zafascynowała mnie idea i scenariusz. Interesujące środowisko, postaci bohaterów tak wyraziste, że pomyślałem iż z pewnością przyciągną aktorów młodego pokolenia


     Czas na moją opinię. Ciekawa tematyka to z pewnością atut filmu, który (dodam) oglądało mi się bardzo dobrze. Gdybym miał możliwość wstąpienia do tajnej, elitarnej i ekskluzywnej organizacji – to myślę, żebym z niej skorzystał. Czy mogłoby być ciekawsze doświadczenie? Kolejnym plusem jest ciągła zwrotność i tajemniczość akcji. Często do końca nie było wiadomo, czy postać jest pozytywna czy też nie. Ta cecha jest wskazana dla thrillera  W ostatecznej ocenie powiedziałbym, że film owszem jest dobry i wart obejrzenia, jednak mógł być lepszy. Warto było zapłacić 5 zł za płytę z filmem.

środa, 10 października 2012

American Pie: Zjazd absolwentów

     Wczoraj w nocy nie mogłem zasnąć. Uznałem więc, że będzie to odpowiedni moment na obejrzenie jakiegoś filmu. I tak oto przeczesałem folder z filmami na dysku decydując się na "American Pie: Zjazd absolwentów" (reż. Jon Hurwitz, Havden Schlossberg).
     Film reżyserów przygód Harolda i Kumara ("O dwóch takich co poszli w miasto") nawiązywał do wcześniejszych części serii "American Pie". W zasadzie każdy, z kim rozmawiałem o filmie uważał, że dobrym pomysłem było stworzenie historii znanych z pierwszych części bohaterów zamiast tworzyć kolejny film z przygodami coraz to nowych nastolatków.
     Ale po kolei. Akcja filmu rozgrywa się wokół zjazdu absolwentów - rocznik 99. Na spotkanie po latach wybiera się paczka przyjaciół poznana w pierwszej części filmu. Nie są już nastolatkami, którzy marzą, by zaliczyć jakąś dziewczynę przed zakończeniem szkoły. Teraz to zwykli ludzie, których losy potoczyły się w różny sposób. Jim i Michelle mają problemy małżeńskie, Oz jest dziennikarzem sportowym i byłym uczestnikiem YOU CAN DANCE, Kevin jest teraz kurą domową, Finch zwiedził ponad połowę kuli ziemskiej, a Stifler w ogóle się nie zmienił. Powrót do rodzinnego miasteczka jest oderwaniem się od otaczającej rzeczywistości. Na miejscu spotykają starych znajomych, odżywają dawne uczucia i wydarza się kilka rzeczy, które bardzo komplikują czasem zawiłe już sytuacje.
     Ta część 'Amerykańskiego ciastka' jest zdecydowanie wyjątkowa. Ciekawy scenariusz, mnóstwo humoru to tylko niektóre zalety tego filmu. Bardzo podoba mi się to, że mogłem zobaczyć co słychać u bohaterów, których poznałem mając naście lat i zaobserwować, że nic się nie zmienili. Wyjątkowość filmu podkreśla fakt, iż w pierwszy weekend po wejściu filmu do kin obejrzało go blisko 100000 Polaków -  o wiele więcej niż trzecią część "American Pie: Wesele". 
     Z ciekawostek odnośnie filmu to warto wspomnieć, że Chris Klein podczas kręcenia filmu brał udział w warsztatach tanecznych podczas których ułożył taniec pasujący do bohatera, którego grał.
     Fanów filmu mogę zaprosić na stronę http://www.americanreunionmovie.com (niestety po angielsku).
    Warto obejrzeć tenże film - POLECAM!!

niedziela, 7 października 2012

Szkoła uwodzenia

     Na początku chciałbym wszystkich powitać na nowym blogu "Opinie filmowe", który powstał jako ulepszenie poprzedniego "O prawie wszystkim". Postanowiłem bardziej uściślić tematykę pisania, nadać mojej stronie jednoznacznego charakteru. Zdecydowałem także przenieść wybrane wpisy tutaj.
     Czas wyrazić swoją opinie dotyczącą filmu. Dziś zdecydowałem się napisać o "Szkole uwodzenia" (reż. Roger Kumble). Film z pogranicza dramatu i thrillera.
      "Szkoła uwodzenia" to film o związkach, o seksie, ale przede wszystkim film o manipulacji, intrygach i zabawie ludzkim życiem i uczuciami. Akcja filmu rozpoczyna się od poznania Sebastiana - młodego, bogatego chłopaka, który potrafi świetnie manipulować ludźmi tworząc w ich życiu zamieszanie. Chcąc uzyskać jeszcze lepszą reputację wśród kolegów postanawia uwieść i przespać się z córką przyszłego dyrektora szkoły. Ta jest bardzo cnotliwa, krytykuje przypadkowy seks, co stwarza dla przyszłego adoratora wielkie wyzwanie. Presję osiągnięcia celu i zaciągnięcia Annette do łóżka wzmacnia zakład, jaki zawarł Sebastian ze swoją przyrodnia siostrą - Kathryn. To ona stwarza zamieszanie w życiu nie tylko brata, ale też niewinnych osób, takich jak kolejna dziewczyna jej byłego. Jest królową intrygi, bardziej podstępna i podła.
     W filmie wystąpili Reese Witherspoon ("Legalna blondynka", "Spacer po linie"), Ryan Phillippe ("Koszmar minionego lata") oraz Sarah Michelle Gellar ("Koszmar minionego lata", serial "Buffy: postrach wampirów") i Selma Blair ("Legalna blondynka", "Ostrożnie z dziewczynami").
     Film wywarł na mnie bardzo dobre wrażenie. Intrygi, zwroty akcji, wewnętrzne zmiany bohaterów wplatały się dobrze w wir zdarzeń czyniąc film ciekawym i wciągającym. Ciekawe zakończenie pozostawiło wrażenie dobrze wykorzystanego czasu na rozrywkę, a tego nie można powiedzieć o pierwszym lepszym filmie. Zresztą, film odbiega od typowego dla filmów o młodzieży i dla młodzieży, co czyni go jeszcze lepszym. Naprawdę gorąco polecam jego obejrzenie.