Z oglądaniem filmów bywa różnie. Zdarza mi się, że mam ochotę coś obejrzeć, patrzę na pliki, które mam umieszczone w folderze FILMY, spoglądam na rządek pudełek z płytami zbierających kurz od jakiegoś czasu i decyduję się, że skorzystam z usługi YouTube lub ipla. Film, który dzisiaj opiszę, miał to szczęście, że po prawie roku leżenia u mnie na dysku, został obejrzany.
"Władcy umysłów" (org. "The Adjustment Bureau", reż. George Nolfi) jest jedną z tych produkcji, które prezentują nam, że losy człowieka nie zależą od jego woli, a on sam powinien pogodzić się ze swoim przeznaczeniem. Motyw ciekawy, wykorzystywany już w antyku, kiedy to kinematografia jeszcze nie istniała, ale pisano sztuki teatralne. Ten sam motyw wykorzystywano współcześnie w wielu produkcjach filmowych, które miałem możliwość zobaczyć - choćby "Efekt motyla" czy "Oszukać przeznaczenie".
Fabuła filmu skupia się wokół polityka, Davida Norrisa, który przegrywa wybory do senatu. W dniu, w którym mężczyzna dowiaduje się o swojej porażce, poznaje Elise, a ich pierwsze spotkanie kończy się pocałunkiem. Jednak jak to w życiu (głównych bohaterów filmowych) bywa, sytuacja komplikuje się. Dziewczyna ucieka, nie podając nawet swojego imienia. Nie długo później oboje spotykają się w autobusie i tam rozkwita ich uczucie. Niestety, kilka minut później David spotyka tajemniczych ludzi, którzy czuwają nad tym, by człowiek zrealizował plan, jaki stworzyło dla niego przeznaczenie. Jak się dowiaduje, kochankowie nigdy więcej nie mogą się spotkać. Rozpoczyna się heroiczna walka Davida z jego przeznaczeniem.
Film zacząłem oglądać wczoraj, dziś dokończyłem. W moim odczuciu jest dobry i można go zobaczyć. Co mi się spodobało? Po pierwsze tematyka. Pozycja człowieka wobec własnego losu to ciekawe zagadnienie, któremu poświęciłem chwilę uwagi przygotowując się swojego czasu do matury ustnej z języka polskiego.
Po drugie, spodobała mi się muzyka, o którą zadbał Thomas Newman. Jego utwory możemy poznać między innymi za sprawą filmów "Zielona mila", "Skazani na Shawshank"oraz serialu "Boston Public".
W filmie możemy zaobserwować znakomitą obsadę oraz dobrą grę aktorską. A zagrali m.in. Matt Damon ("Nieustraszeni bracia Grimm", "Tożsamość Bourne'a"), Emily Blunt ("Diabeł ubiera się u Prady") oraz Anthony Mackie ("Człowiek na krawędzi").
Podsumowując, film dobry i z pewnością warto po niego sięgnąć, jeżeli nie teraz to w przyszłości (nie koniecznie dalekiej).
"Władcy umysłów" (org. "The Adjustment Bureau", reż. George Nolfi) jest jedną z tych produkcji, które prezentują nam, że losy człowieka nie zależą od jego woli, a on sam powinien pogodzić się ze swoim przeznaczeniem. Motyw ciekawy, wykorzystywany już w antyku, kiedy to kinematografia jeszcze nie istniała, ale pisano sztuki teatralne. Ten sam motyw wykorzystywano współcześnie w wielu produkcjach filmowych, które miałem możliwość zobaczyć - choćby "Efekt motyla" czy "Oszukać przeznaczenie".
Fabuła filmu skupia się wokół polityka, Davida Norrisa, który przegrywa wybory do senatu. W dniu, w którym mężczyzna dowiaduje się o swojej porażce, poznaje Elise, a ich pierwsze spotkanie kończy się pocałunkiem. Jednak jak to w życiu (głównych bohaterów filmowych) bywa, sytuacja komplikuje się. Dziewczyna ucieka, nie podając nawet swojego imienia. Nie długo później oboje spotykają się w autobusie i tam rozkwita ich uczucie. Niestety, kilka minut później David spotyka tajemniczych ludzi, którzy czuwają nad tym, by człowiek zrealizował plan, jaki stworzyło dla niego przeznaczenie. Jak się dowiaduje, kochankowie nigdy więcej nie mogą się spotkać. Rozpoczyna się heroiczna walka Davida z jego przeznaczeniem.
Film zacząłem oglądać wczoraj, dziś dokończyłem. W moim odczuciu jest dobry i można go zobaczyć. Co mi się spodobało? Po pierwsze tematyka. Pozycja człowieka wobec własnego losu to ciekawe zagadnienie, któremu poświęciłem chwilę uwagi przygotowując się swojego czasu do matury ustnej z języka polskiego.
Po drugie, spodobała mi się muzyka, o którą zadbał Thomas Newman. Jego utwory możemy poznać między innymi za sprawą filmów "Zielona mila", "Skazani na Shawshank"oraz serialu "Boston Public".
W filmie możemy zaobserwować znakomitą obsadę oraz dobrą grę aktorską. A zagrali m.in. Matt Damon ("Nieustraszeni bracia Grimm", "Tożsamość Bourne'a"), Emily Blunt ("Diabeł ubiera się u Prady") oraz Anthony Mackie ("Człowiek na krawędzi").
Podsumowując, film dobry i z pewnością warto po niego sięgnąć, jeżeli nie teraz to w przyszłości (nie koniecznie dalekiej).