Jeszcze kilka dni i skończy się rok 2013. Jednak zanim przywitamy nowy (mam nadzieję lepszy) rok to chciałem, by na blogu znalazł się wyjątkowy, bo 50 post. I tak przeprowadzę niewielkie podsumowanie mojej działalności na blogu. Jednak najważniejszym elementem będzie mini recenzja jednego z obejrzanych przeze mnie filmów.
Rozpocznę jednak od przedstawienia kilku statystyk dotyczących "Opinii filmowych". Dotychczas ukazało się 50 (licząc także obecny) wpisów, które do tej pory wyświetlono 4470 razy. Największą popularnością cieszyły się wpisy dotyczące serialu "Spartakus" (77 wyświetleń) oraz filmu "Stażyści" (97 wyświetleń). Znacznie słabiej wypadają wpisy dotyczące m.in. serialu "Grimm" czy filmów "Ale czad!" i "Wehikuł czasu" notując poniżej 10 wyświetleń. Do tej pory na blogu znalazło się 15 waszych komentarzy, choć mam nadzieję, że w przyszłości będzie ich więcej. Żeby nie zanudzać was bardziej przejdę do przedstawienia wam swojej opinii o filmie "Duchy moich byłych" (org. "Ghosts of Girlfriends Past", reż. Mark Waters).
W życiu Connora Meada pojawiło się wiele kobiet i prawie z każdą z nich mężczyzna się przespał. Jest znakomitym podrywaczem za sprawą wskazówek, których wiele lat temu udzielił mu nieżyjący już wujek. Connor skoncentrowany jest na dobrej zabawie unikając jakichkolwiek miłosnych zobowiązań. Gdy mężczyzna przybywa na ślub swojego młodszego brata wszyscy goście obawiają się, że może z tego wyniknąć katastrofa. W gruncie rzeczy nie mylą się. Mężczyzna nie kryje faktu, że nie wierzy w instytucje małżeństwa. Usiłuje przekonać brata, żeby się nie żenił. Świadomie lub nie bohater próbuje zniszczyć zaplanowaną uroczystość. Jednak sytuacja zmienia się, gdy Connor spotyka się z duchem swojego wujka oraz zapowiadanymi przez niego duchami przeszłości, teraźniejszości i przyszłości.
Film niewątpliwie nawiązuje do "Opowieści wigilijnej" Karola Dickensa, pomimo że cała sceneria jest inna. Nie ma śniegu, gwiazdki i obdarowywania się prezentami. Ale są trzy duchy, które usiłują zmienić postępowanie głównego bohatera. I o tyle, o ile lubię dzieło Dickensa, o tyle "Duchy moich byłych" także mi się podobały. Wśród filmów, które obejrzałem w tegoroczne święta Bożego Narodzenia, ten zdecydowanie najbardziej kojarzył mi się z gwiazdką.
Poza fabułą mogę także pochwalić grę aktorską jaką zaprezentowali odtwórca głównej roli - Matthew McConaughhey ("Magic Mike", "Prawnik z Lincolna"), a także wcielający się w postać wujka Michael Douglas ("Miłość, szmaragd i krokodyl").
Filmy, które wyreżyserował Mark Waters, to zazwyczaj przyjemne do oglądania komedie (romantyczne). I pomimo dobrego wrażenia jakie za sobą zostawiają, żaden z nich - ani "Wredne dziewczyny", ani "Zakręcony piątek", ani żaden inny jego film - nie mógłbym nazwać rewelacyjnym. Niestety "Duchy moich byłych" także arcydziełem nie jest. Ale mimo wszystko to dobry film, który polecam obejrzeć, jeżeli chce się miło spędzić wieczór.