czwartek, 23 maja 2013

Przypadek 39

     Blogowanie to przyjemne zajęcie, jednak wymaga od autora postów wielkiego zaangażowania i wytrwałości. Przez ostatni czas tej wytrwałości brakowało, toteż nie mogłem się zmotywować by napisać coś interesującego i wartego uwagi. Postanowiłem jednak coś napisać... W końcu jeśli się coś zaczęło to należy doprowadzić to do efektownego finału. A na ten będzie trzeba jeszcze długo poczekać.
     Jak sugeruje tytuł posta dzisiaj opiszę "Przypadek 39" (reż. Christian Alvart), film który z pewnością jest horrorem, ale zahacza o dramat psychologiczny. No dobrze, ale o czym jest?
     Emily Jenkins jest przepracowaną pracownicą socjalną, która z wielkim zaangażowaniem wykonuje swoje obowiązki. Pomimo braku czasu na inne zajęcia kobieta otrzymuje kolejną, trzydziestą dziewiątą już sprawę, która dotyczy dziewczynki Lillith Sullivan. Po wstępnym rozeznaniu sprawy, Jenkins czuje się zaniepokojona atmosferą panującą w domu Sullivanów, jednak nie ma podstaw prawnych do interwencji. Sytuacje komplikuje telefon, jaki odbiera pracownica socjalna niedługo później, z wołaniem dziewczynki o pomoc. Kobieta wraz z zaprzyjaźnionym policjantem szybko reagują ratując tym samym Lillith przed spaleniem jej w piekarniku przez jej rodziców. Wkrótce później Emily opiekuje się dziewczynką wokół której dochodzi do serii kilku dziwnych śmierci osób związanych z kobietą.
     Od strony fabularnej film zasługuje na uwagę i z pewnością powinien zainteresować wszystkich miłośników tematyki demonów i opętania. Choć motyw ten już wielokrotnie eksploatowano, to jednak "Przypadek 39" pokazuje go w inny sposób niż w innych produkcjach. Widz w zasadzie nie obserwuje tego, jak Emily żyje z demonem, a o wszystkim dowiaduje się w tym samym czasie co bohaterka. Przez pierwszą część filmu Lillith to wycofana dziesięciolatka, której to nienawidzą rodzice do tego stopnia, że pragnęli dla niej śmierci w męczarniach. Dopiero później zauważamy inną stronę tej sprawy.
     Strona techniczna także zachęca do obejrzenia filmu. Świetny klimat, za sprawą dekoracji czy muzyki, daje poczucie lekkiego zaniepokojenia, które to powinno być obecne podczas oglądania horroru zarówno samemu w ciemnym pokoju jak też w czteroosobowej grupie, gdy na dworze jeszcze jasno.
     Warto też wspomnieć o obsadzie. W rolę Emily wcieliła się Renée Zellweger ("Dziennik Bridget Jones")  kojarzona przeze mnie wyłącznie z komedii. Muszę jednak przyznać, że w horrorze się sprawdziła! Należy także powiedzieć, że w filmie wystąpili także Bradley Cooper ("Jestem Bogiem", "Walentynki") oraz Jodelle Ferland ("Silence Hill"). Co do tej ostatniej - rola Ferland, która wcieliła się w postać Lillith, pokazuje, że utalentowani aktorzy nie muszą być po trzydziestce, by wykreować dobrze swoją postać. 
     Podsumowując, film warty obejrzenia. 

3 komentarze:

  1. popiłeś w juwenalia, to się nie chciało pisać;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Recenzja zachęca mnie do obejrzenia :) a apropo juwenalni to czemu nie grasz w szachy ? //K.

    OdpowiedzUsuń
  3. OJ TAM TROCHĘ PIŁEM. A W SZACHY W AKADEMIKU NIE GRAM, BO MAM ZA DUŻO INNYCH ZAJĘĆ.

    OdpowiedzUsuń