sobota, 23 listopada 2013

30 dni mroku

     Ostatnio do mojej już dość pokaźnej kolekcji DVD dołączyło pięć filmów. Jednak póki co udało obejrzeć mi się tylko jeden z nich. Oglądałem także inne produkcje, a jedną z nich mam zamiar dzisiaj opisać. Napiszę dzisiaj moją opinię o filmie "30 dni mroku" (org. "30 Days of Night", reż. David Slade).
     Raz w roku w małym miasteczku Barrow na Alasce zapada zmrok na całe 30 dni. W tym czasie wielu mieszkańców wyjeżdża. Zostają ci najwytrwalsi, którzy potrafią przeżyć bez słońca przez tak długi czas. A przeżyć nie będzie wcale łatwo, bowiem miejsce to nawiedza grupa wampirów, która korzystając z nadarzającej się okazji planuje atak na pozostałych w Barrow ludziach.
     Film zrywa z modnym w ostatnich latach wampirzym love story. Przedstawione w "30 dniach mroku" wampiry to krwiożercze bestie, które posiadając nadludzką siłę i szybkość, są w stanie zabić każdego, kto stanie im na drodze. Prawdę powiedziawszy w filmie poza mocno wyczuwalnymi elementami horroru można odnaleźć elementy dramatu czy filmu akcji. Przestawiona jest historia małżeństwa, któremu nie najlepiej się wiedzie (dwójka głównych bohaterów), historia mężczyzny, cierpiącego na schizofrenię, a także ukazano obraz męża i ojca, który nie chcąc, by osoby mu bliskie zginęły w mękach z ręki wampirów, postanawia to zrobić szybciej i mniej boleśnie.
     Z całkowitą pewnością mogę przyznać, iż film został bardzo dobrze wykonany. I to pod wieloma względami... Przede wszystkim na pochwałę zasługuje przemyślany scenariusz, w którym nie ma niepotrzebnych wątków miłosnych (a przynajmniej ich ilość nie jest zbyt duża...). Wszystko, co zostało pokazane, według mnie służyło jedynie przedstawieniu relacji między głównymi bohaterami. Dodatkowo nie ma typowego dla amerykańskiego kina motywu samotnego bohatera, który bez żadnego uszczerbku na zdrowiu jest wstanie pokonać niezliczone ataki nieprzyjaciela. Postaci w filmie próbują raczej przetrwać te 30 dni w ukryciu niż walczyć z o wiele silniejszym przeciwnikiem. Jednak mimo wszystko sceny walki oczywiście ukazano.
     Co do obsady to nie mam zastrzeżeń - gra aktorska może nie na najwyższym poziomie, to jednak do niskiego poziomu wiele jej brakuje (było dobrze). Wśród aktorów, którzy zagrali w tym przedsięwzięciu mogę wymienić m.in. Josha Hartnetta ("O", "Helikopter w ogniu") oraz jego filmową żonę - Melissę George ("Piąty wymiar", "Amityville"). Mogę także pochwalić Marka Rendalla ("Zawsze tylko ty"), który wśród aktorów drugoplanowych przykuł moją uwagę swoim kunsztem aktorskim.
     Na zakończenie pochwalę raz jeszcze film Sladego. Myślę, że jest to propozycja nie tylko dla miłośników horrorów, ale także dla fanów krwiożerczych wampirów. Warto wspomnieć także, że produkcja doczekała się także kontynuacji, "30 dni mroku: Czas ciemności", którą już niebawem zamierzam obejrzeć i kto wie, może i opisać na blogu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz