Ostatni tydzień był dla mnie bardzo udany. Miałem szczęście wygrać kilka drobiazgów, które bardzo mnie ucieszyły - doładowanie do telefonu w konkursie zorganizowanym przez mojego operatora, płytę w rozgłośni radiowej, a także podwójne zaproszenie do kina w konkursie na filmweb.pl. Ta ostatnia nagroda to konkretniej dwa bilety na przedpremierowy pokaz filmu "Stażyści" (org. "The Internship", reż. Shawn Levy), którego polska premiera będzie miała miejsce w najbliższy piątek.
Billy McMahon i Nick Campbell to dwaj handlowcy, którzy właśnie co stracili pracę. Nie mając dużych perspektyw na zatrudnienie decydują się na odbycie stażu w pewnej dość dużej firmie zajmujących się szeroko rzecz ujmując informatyką. Słyszeliście może o Google? Szanse na zatrudnienie ma 5% (jeden zespół zadaniowy) wszystkich stażystów, a ci są zwykle młodzi (20 lat lub trochę powyżej), utalentowani i w mig rozwiązują problemy z błędnym kodem w C++. Billy i Nick są inni na tym tle - bliżej im do emerytury niż wieku swoich współpracowników, o komputerach posiadają znikomą wiedzę, ale mają duże doświadczenie zawodowe, którego nie mają pozostali... Czy zespołowi złożonemu z dwóch dinozaurów świata handlu oraz trójki barwnych "dzieciaków" (którzy bagatela są w podobnym wieku do mojego!) uda się wygrać w walce o pracę (marzeń)? Na to pytanie nie odpowiem.
W rolę głównych bohaterów wcielili się Owen Wilson ("O północy w Paryżu") i Vince Vaughn ("Sztuka zrywania"). Ten, znany z "Polowania na druhny", duet aktorski znakomicie zagrał również w tym filmie. Postacie nie były sztuczne, a za to wyraziste i pełne humoru. Obok nich można zauważyć wiele młodych aktorów, których kariera się dopiero rozpoczyna.
"Stażyści" naprawdę bawią. Scenariusz, którego współtwórcą jest właśnie Vaughn, jest napisany na wysokim poziomie. A pomysł, w którym czterdziestoparolatkowie nie poruszający się w świecie komputerów i Internetu, mają pracować w Google, jest po prostu genialny! Sam mógłbym sobie wyobrazić moich rodziców, czy rodziców niektórych moich znajomych, którzy nie potrafią włączyć komputerów, a których zadaniem byłoby pisanie programów komputerowych. To musiałoby być komiczne...
Dodatkowo pochwalę film za muzykę. Widz doświadcza wielu znanych utworów od tych z lat 80. po współczesne. Fajnym efektem było też pokazanie akcji (w pewnym momencie) okiem kamery umieszczonej jakby bezpośrednio za ekranem komputera, wyświetlając tekst, który widzi użytkownik z drugiej strony - tak, jak jest przedstawione to na plakacie.
Mówi się, że darowanemu koniowi nie patrzy się w zęby - to prawda! Stąd też pewnie byłbym zadowolony gdyby film, na który bilet wygrałem, byłby o zdobywaniu pożywienia przez misie koala. Ale bardziej cieszyła mnie wejściówka na właśnie "Stażystów".
"Stażyści" naprawdę bawią. Scenariusz, którego współtwórcą jest właśnie Vaughn, jest napisany na wysokim poziomie. A pomysł, w którym czterdziestoparolatkowie nie poruszający się w świecie komputerów i Internetu, mają pracować w Google, jest po prostu genialny! Sam mógłbym sobie wyobrazić moich rodziców, czy rodziców niektórych moich znajomych, którzy nie potrafią włączyć komputerów, a których zadaniem byłoby pisanie programów komputerowych. To musiałoby być komiczne...
Dodatkowo pochwalę film za muzykę. Widz doświadcza wielu znanych utworów od tych z lat 80. po współczesne. Fajnym efektem było też pokazanie akcji (w pewnym momencie) okiem kamery umieszczonej jakby bezpośrednio za ekranem komputera, wyświetlając tekst, który widzi użytkownik z drugiej strony - tak, jak jest przedstawione to na plakacie.
Mówi się, że darowanemu koniowi nie patrzy się w zęby - to prawda! Stąd też pewnie byłbym zadowolony gdyby film, na który bilet wygrałem, byłby o zdobywaniu pożywienia przez misie koala. Ale bardziej cieszyła mnie wejściówka na właśnie "Stażystów".